Od dwóch dni zbieram się do opisania mojego nowego
ulubionego koszykarza (czyli jednego z dziesięciu ulubionych koszykarzy, bo w
dzisiejszych czasach ciężko się zdecydować) i coś nie idzie. Nowy temat
przyszedł sam z siebie. Dzięki rozgrywkom Ligi Mistrzów, a raczej odpoczynku od
nich możemy dzisiejszej środy podziwiać to co się dzieje na krajowych
podwórkach. I jest co podziwiać.
Patrzę na najważniejszą stronę każdego fana footballu(oczywiście nie licząc tych ze streamami) i nie wiem od czego zacząć. W każdym
zakątku piłkarskiego świata (w domyśle Europy) było wesoło. Na początek „der
Klassiker”. Pozornie normalny mecz na szczycie topowej ligi Starego Kontynentu.
Borussia przed meczem miała 3 punkty przewagi nad Bayernem, a według
bukmacherów (przynajmniej tego, który regularnie spamuje moją skrzynkę
pocztową) obie drużyny miały takie same szanse na zwycięstwo. Spotkanie
zakończyło się wynikiem 1:0 dla gospodarzy z Dortmundu, a jedyną bramkę (w dodatku ładną) strzelił nasz rodak – Robert Lewandowski, który w końcówce pierwszej połowy
trafił w słupek, pod koniec meczu w poprzeczkę (każdy kibic piłki nożnej wie,
że są to strzały, a w języku Tomka Hajty „szczały” niecelne). Niby nic
śmiesznego ale… Przy bramce zawalił Arjen Robben. Złamał linie spalonego,
zapomniał uciekać z pola karnego – zdarza się. Żeby jednak nie umniejszać jego
zasług w zwycięstwo Borussii trzeba nadmienić, że skrzydłowy najpierw nie
strzelił karnego, by kilka chwil później zmarnować sytuacje sam na sam z pustą
bramką. Urokowi temu spotkaniu dodał paroma zabawnymi metaforami, których niestety nie pamiętam wspomniany wcześniej Tomasz Hajto. Drugi z
komentatorów, czyli Mateusz Borek popisał się za to znajomość subkultur i gdy dostrzegł na trybunach twarz Mario Goetze wystającą spod
full capa określił jego ubiór jako „hiphopowy design”.
Zostawmy już krainę Ottonów kilku i przejdźmy do barbarzyńskiej Brytanii. Manchester United postanowił za wszelką cenę przegrać tytuł mistrzowski, który według ich fanów został wygrany już tydzień temu po porażce lokalnego rywala z Arsenalem. Swój marsz ku klęsce (kolejny zresztą w tym sezonie, bo spacerowali już przez Ligę Mistrzów i Puchar UEFA, a krajowe puchary nawet nie wiem, bo kogo to interesuje) rozpoczęli przegrywając z Wigan. Jednak porażka w DNA graczy "Czerwonych Diabłów" jest tak dobrze zakorzeniona, że pewnie nawet przegranie ligi im się nie uda.
We Włoszech beka niestety była bardzo chwilowa. Inter przegrywał w pewnym momencie z drużyną udającą Juventus. Niestety nic nie trwa wiecznie i nawet była drużyna Mario Balotelliego odbija się czasem od dna. Warto wspomnieć i spropsować Del Piero i prawdziwy Juventus. Ten blisko 100 letni zawodnik w swoim 700 występie strzelił całkiem uroczą bramkę z rzutu wolnego.
Po spadku formy przyszedł czas na prawdziwą kulminacje beki. Liga francuska zwana przez fachowców "europejską ligą Afryki". Radosny futbol w pełnej okazałości i pod wszystkimi możliwymi formami, a mecze w których pada 9 bramek zdarzają się tutaj kilka razy w sezonie. Otóż dzisiejszej nocy piłkarze Olympique Marsylia w akcie zemsty postanowili podłożyć się Montpellier, a tym samym zbliżyć kopciuszka do tytułu mistrzowskiego. Jak wiadomo liga francuska to nie Puchar Intertoto (choć to właśnie tam ostatni swój tryumf święciła drużyna Montpellier) i zwycięzca może być tylko jeden, więc od tytułu znacznie oddalił się największy rywal Marsylczyków - PSG. Sprawa tym ciekawsza, że z porażki są zadowoleni przede wszystkim kibice OM. Kilkanaście lat wcześnie to drużyna z Paryża rzekomo umyślnie przegrała z Bordeaux, by ułatwić im wygranie ligi. Kolejny raz historia pokazuje nam co znaczy francuska chęć zwycięstwa i wola walki.
Na koniec wypada także przyznać props. Zostajemy we Francji i co ciekawe zostajemy w temacie beki. Drużyna US Quevilly (nawet Chrome podkreśla jej nazwę) została finalistą pucharu Francji. Oczywiście beka z wszystkich drużyn wyeliminowanych przez tego TRZECIOLIGOWCA w tym OM. Karma działa. W finale czeka na nich Lyon, który gra najgorszy sezon w tym milenium. Trzymamy kciuki za biedniejszych i młodszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz