O nim sobie poczytacie na innych blogach |
I mimo, że nie zarwałem nocy tak okrutnie jak pewnie wielu innych (solidna drzemka przed i po konkursach) to do końca nie jestem przekonany czy było warto. Moi faworyci z Nowego Jorku zawiedli choć James White rozpoczął z wysokiego C wprowadzając obsługę lotów na parkiet to najpierw jego dunk z linii rzutów osobistych nie miał z tą linią nic wspólnego (poza skutecznością jego rzutów), a później z każdą kolejną próbą drugiego wsadu pokazał, że kozłowanie jest mu obce, dwutakt to w ogóle jakiś kosmos, a kondycja pozwala na 4 przebieżki długości boiska.
Zawiódł także Gerald Green, który próbując powtórzyć
zagranie z filmu o rzekomo najlepszym koszykarzu, który nie grał w NBA pudłował i pudłował i pudłował, aż zabrakło czasu, a potem zabrakło
cierpliwości sędziom i ocenili jego występ tuż przed udaną próbą.
Jego kolega z drużyny, też się nie popisał, ale akurat
występ Paula George’a w konkursie trójek miał miejsce tylko dlatego, by pokazać
światu, że w Indianie znów gra się w koszykówkę na wysokim poziomie. Cóż chyba
nie tak to miało wyglądać.
Zmiana formuły na „Wschód
vs Zachód” (wygrana drużyna dostaje 350 tysięcy zielonych jak krew Paula Pierce’a
dolarów na swoją fundacje - przegrana 150 tysięcy) pozwoliła Irvingowi zagrać w
finale konkursu za 3 (bo kto wie, co stałoby się podczas dogrywki z Ryanem
Andersonem), a także wyłonić najsłabszego w historii zwycięzcę „Shooting Stars
Challenge”. Niby pomysł dobry, ale to czy dane dziecko dostanie kasiorkę mogło zależeć od tego, czy James White albo
Gerald Green trafi wreszcie swój wsad. Trochę okrutne jak na działalność
charytatywną.
W każdym razie, najlepsze za nami, a dzisiejszej nocy już na
pewno zarywać nie będę. Dlaczego? Bo przed nami kolejny mecz o nic. Tak do bólu
o nic, że nawet gracze, którzy gryzą parkiet zagrają tak jakby naprzeciw stał
ich syn (pozdro Chris Paul) stawiający pierwsze kroki w sporcie, a po co
dzieciaka od razu zniechęcać.
Co można zrobić, by żyło się lepiej? Dodać coś o co
chciałoby się graczom walczyć. Idąc za przykładem MLB (baseball – najnudniejszy
z amerykańskich sportów, który najbardziej interesuje grubych Portorykańczyków,
bo dla nich to jedyna szansa na zrobienie pieniędzy w życiu) wprowadzić zasadę, że wygrana konferencja
otrzymuje przewagę parkietu w Finałach. Kalendarz NBA jest i tak mocno nieuczciwy i
takie Miami gra masę meczy z laczkami (z
którymi i tak czasem przegrywa, ale hej nie ma się co martwić, Wizards ograli
prawie wszystkich liderów dywizji w tym sezonie), a OKC czy Clippers walczą na
śmierć i życie z dużo lepszymi rywalami. Panie Silver, czas na Twój pierwszy
ruch.
P.S. Dziecko wypinające się do Rossa naprawdę wywołało u mnie niesmak.
P.S. 2 Nadzieja umiera ostatnia. John Wall i DeAndre Jordan rozważają start w przyszłorocznym konkursie.
P.S. 2 Nadzieja umiera ostatnia. John Wall i DeAndre Jordan rozważają start w przyszłorocznym konkursie.